Wiecie jaki zawsze miałam problem?
Oszczędzałam moje dobre
ciuchy, tzn. takie, w których czułam się najlepiej i zakładałam te, które były
takie sobie. Efekt tego był taki, że ubrania, w których mogłabym wyglądać
naprawdę korzystnie były rzadziej używane od tych gorszych.
Dziwactwo!
Do tej
pory czasem się na tym łapie. Zaglądam do szafy ubierając Klaudie i myślę sobie
„nie, tego szkoda”. Potem pukam się w głowę, że ona za chwile z tego wyrośnie.
Drugą stroną medalu jest to, że wyglądasz gorzej i czujesz się gorzej. Istniała dla mnie
pewna granica dobrego wyglądu, którą głupio było mi przekraczać. Nieźle co?
Lepiej
dobrze wyglądać i iść przez życie z uśmiechem, niż czuć się źle i odstraszać ludzi. Nie, nie wyglądem, a podejściem do życia.
Człowiek potrafi więcej, gdy dobrze czuje się we własnej skórze. Przynajmniej ja tak mam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz