25 lipca 2017

Cierpliwość



Zostaw to! 

Załóż jej tę bluzkę! 

Weź idź, sama to zrobię”

Byłam świadkiem takiej sceny w Przychodni. 

Przypuszczam, że była to matka z córką i wnuczką. Matka starała się pomóc córce przy wnuczce. Wnuczka niestety nie współpracowała i płakała(była noworodkiem). Córka syczała na matkę z nerwów. Obserwując to z boku, pomyślałam: „ale to brzydko wygląda!” Taki kompletny brak cierpliwości.

Po drugiej stronie są mamy, które nie tracą panowania nad sobą. Nawet przy wrzeszczącym niemowlaku nie okazują zdenerwowania. Dla mnie jest to widok do pozazdroszczenia. Osobiście zazdroszczę...

Najlepsze jest w tym to, że gdy denerwujemy się reakcją innych na zachowanie naszego bobasa same zaczynamy się stresować i wychodzimy na tym gorzej. Dziecko odbiera nasze negatywne emocje i ludzie dookoła widzą, że nie panujemy nad sytuacją.

Cierpliwość jest dla mnie najcenniejszą cechą charakteru, której pragnę. Serio! Staram się nad nią pracować każdego dnia. Oczywiście, w swoim życiu straciłam i tracę cierpliwości co nie miara! Na rozmowie o prace do żłobka ściemniałam, że mam jej do oporu, żeby mnie przyjęli. Na marginesie, nic z tego. Nie mam wrodzonego daru cierpliwości, muszę się nieźle pilnować. Ale to działa! Naprawdę! Nawet jeśli z natury jesteśmy niecierpliwi można to wyćwiczyć. O ile ułatwi to nam życie! Jest to naprawdę trudne. Jednak i tak warto się starać. Lepiej jeden raz mniej stracić cierpliwość niż robić to na każdym kroku.

22 lipca 2017

Być sobą



Mijałam dziś kobietę ubraną dość ekstrawagancko. Miała błękitny płaszcz, fikuśną spódnice, dziwne buty, czarny beret spod których wystawały loki. 

Uwielbiam taki styl! 

W moim języku jest on dziwnie dziewczęcy. Sama chciałabym się tak ubierać, ale nie mam odwagi. Widząc kobietę w berecie, od razu myślę "Francuzka". 

Niby jestem miłośniczka dżinsów, ale jakaś część mnie chciałaby na co dzień nosić sukienki i spódnice. Dzisiaj ubrałam sukienkę. Naprawdę robię to od niedzieli… Latem częściej je noszę. Chyba dzięki sandałom, do których sukienki pasują idealnie. No i nie trzeba ubierać rajstop, które mnie wkurzają. 

Wnioski na dziś:

Lubię ludzi, którzy są w 100 % sobą. Nie przejmują się opinią innych. Mają swoje zdanie, którego kurczowo się trzymają. Nie zmieniają się dla nikogo i niczego. Nie chodzi mi też o to, czy się z nimi zgadzam, czy nie i czy mają rację. Wzbudzają mój podziw. Darzę ich szacunkiem. Nie wnikam w to czy ich świat i myślenie jest słuszne. Inspirują mnie tym, że nie zmieniają zdania i siebie bez względu na konsekwencje.

Osobiście, należę do tych ostrożnych. Często boję się wyrazić swoje zdanie, bo nie będę umiała go obronić, będę miała za mało argumentów albo po prostu z obawy przed pomyłką. Duma mnie nie rozpiera z tego powodu. Może dlatego podziwiam tych z drugiej strony?

21 lipca 2017

Najlepszy nauczyciel

„Faceci lubią naturalne dziewczyny. Co nie Damian? Chyba byś nie chciał mocno umalowanej dziewczyny?”

„Ja to bym chciał dziewczynę z ustami pomalowanymi na czerwony kolor”.

Rozmowa naszej wychowawczyni z nami na lekcji wychowawczej. 

"Chłopacy nie lubię roznegliżowanych dziewczyn. Wolą dziewczyny skromne, dzięki temu mogą pobudzić swoją wyobraźnie."

"Naprawdę? To ja od dziś chodzę w sukniach do kostek!"

A to kawałek rozmowy z kółka historycznego.

Myślę, że trafiła się nam najlepsza wychowawczyni pod słońcem. Uwielbiałam jej słuchać, kiedy coś opowiadała. Mało tego, uwielbiałam jej słuchać nawet wtedy, kiedy dyktowała pytania na sprawdzian! Jej głos miał w sobie niesamowity spokój i łagodność. Nikogo nie wyróżniła (bynajmniej ja odniosłam takie wrażenie). Mogę śmiało powiedzieć, że była naszą drugą mamą. Oczywiście, że potrafiła się na nas wkurzyć i niespodziewanie przepytać nas z dat i wstawić kilka pał. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo dzięki temu umiem daty do dziś! To były podstawy, które każdy musiał znać, oprócz stałego materiału. Była kobietą niesamowitej urody. Patrzeć na nią było czystą przyjemnością. Była wzorem do naśladowania, dzięki swojej elegancji, elokwencji, otwartości.

Szanowaliśmy ją bezgranicznie, chociaż nie trąbiła w koło o autorytecie, który nauczyciel mieć powinien!

19 lipca 2017

Lola znowu radzi

Nareszcie nastała moda na spodnie nie biodrówki! O ile łatwiej się żyje kucając, nie martwiąc się, czy widać twoje cztery litery. Figura też lepiej wygląda. Bądź co bądź wydłużają nogi. Teraz zdecydowanie moda spodniowa sprzyja mojej figurze. Długość 7/8 jest wymarzona dla mnie, tzn. dla mnie jest to normalna długość. Nareszcie nie muszę skracać ani nosić pomaszczonych spodni!

Czytam książkę „Sposób na trudne dziecko” (nie spekuluje, że Klaudia jest trudnym dzieckiem). Polecał ją ktoś na forum dla nauczycieli. 

Wiedzy na temat wychowywanie nigdy dość.

Problem tkwi w tym, że kiedy w prawdziwym życiu mierzymy się z podobną sytuacją, zapominamy co i jak robić. Chociaż, praktyka czyni mistrza. 

Należy unikać sytuacji, które mogą prowadzić do złego zachowania dziecka, np. chodzić inną drogą, jeśli dziecko wymusza coś widząc sklep. Kiedy zauważamy, że brzdąc się niecierpliwi i może wybuchnąć z tego afera, trzeba odwrócić czymś jego uwagę, żeby nie doprowadzić go do ostateczności. Co najważniejsze, dużo chwalić, wzmacniać pozytywnie jego dobre zachowanie. Jesteśmy na ogół bardziej nastawieni na krytykę. Często nawet jak ktoś się postara, potrafimy wytknąć mu, że nie zrobił tego idealnie, czyli „po naszemu”. Sama często tak robię… Jednak nic nie stoi na przeszkodzie, żeby to w sobie zmienić. Posuńmy się o jeszcze jeden krok i chwalmy też siebie! Bądźmy dumni ze swoich małych osiągnięć! Nie ganiajmy się, że tego nie zrobiliśmy, tamto wyszło nam źle. Myślę, że dużo więcej rzeczy codziennie robimy dobrze.

Może od dzisiaj chwalmy siebie i innych codziennie? Choć raz w ciągu dnia mówmy miłe rzeczy!

 Ps. Kiedyś przeczytałam także, żeby codziennie dowiadywać się czegoś nowego. Nie iść spać dopóki się czegoś nie nauczymy. Pewnemu chłopcu poradził tak jego tata. Codziennie pytał się go, czego dzisiaj się nauczył, a chłopiec opowiadał o tym z entuzjazmem. Tak mu to weszło w krew, że praktykował to także jako dorosły facet. Pomimo, że nikt go już nie sprawdzał.

13 lipca 2017

Inni ludzie

Odkryłam dziś coś niesamowitego! 

Odkąd zaczęłam patrzeć na innych z przymrużeniem oka. Bez tej obezwładniającej nienawiści do reszty ludzkości, przestałam unikać ludzi. Wiecie, już nie denerwuje mnie każdy napotkany człowiek. Nie cierpiałam rozmów z nieznajomymi, były to dla mnie durne, nic nie wnoszące do mojego życia gadki. Chciałam święty spokój. Dobijało mnie to, że taka jestem. Byłam wrogo nastawiona do wszystkich. Teraz widzę w rozmowach coś więcej. One naprawdę mają sens. Potrafią pozostawić nas w wyśmienitym humorze, z nowym doświadczeniem, nowymi informacjami, zacieśniają więzy międzyludzkie. Chyba zaakceptowanie siebie było do tego bardzo potrzebne. Kiedy nie lubimy siebie, nie będziemy lubić ludzi dookoła. Będziemy czuć się gorsi, będziemy zazdrościć, a to nie wróży dobrze nowym znajomościom.

Od innych oczekiwałam uśmiechu, uprzejmości, a sama wysyłałam tak negatywne sygnały, że bój się Boga! Potrafiłam piorunować wzrokiem, byleby nikt się do mnie nie odezwał. Rozumiecie? Niby czułam się wyżej i uznałam, że wszyscy są niegodni rozmowy ze mną. Zaś w środku byłam zgorzkniała i nieszczęśliwa. Czułam się gorsza od innych. Teraz myślę, że nikt z nas nie jest gorszy ani lepszy. Wszyscy jesteśmy tylko albo aż ludźmi.

Nie wierze, że życie w pojedynkę, samotnie, bez przyjaciół, znajomych przynosi komuś szczęście. Ile więcej dobrego możemy zrobić żyjąc z ludźmi. Oczywiście każdy potrzebuje trochę czasu dla siebie, ja również. Chodzi mi o to, żeby nie być samemu za długo. Spotykajmy się, rozmawiajmy, wymieniajmy uprzejmościami. Świat będzie o niebo lepszy!
 Banalna zasada-zacząć od siebie.

Trudno się przełamać, kiedy wszyscy dookoła wkurzają. Wiem… Jednak postarajmy się nawzajem nie traktować siebie tak bardzo serio. Przymknijmy oczy na swoje i innych wady. Każdy ma za sobą niezłą historię życia, która ukształtowała go tak a nie inaczej. Nie osądzajmy. Często robimy to samo, co nas wkurza w innych. Oceniamy, krytykujemy, a sami nie chcielibyśmy tego doznać ze strony innych.

Ps. Do mojego kremu już dwa razy dodałam odrobinę witaminy C w  proszku. Ostatnio dowiedziałam się o jej wspaniałych właściwościach, odświeża, reguluje wydzielanie sebum, rozjaśnia przebarwienia (tyle zapamiętałam). Brana doustnie nie przynosi takich rezultatów, co bezpośrednio na twarz. Powiem Wam, że już widzę efekt, po dwóch dniach stosowanie. Może to przypadek. Będę stosować dalej. Jak nie zapomnę, to powiem Wam czy faktycznie działa.
Dobranoc, poćwiczę i idę spać. Dziś nie zamierzam siedzieć do 1. Co najwyżej do w pół do (suchy żart).

11 lipca 2017

Pracownicy roku

„Ten płyn po zmieszaniu z brudnym mopem zaczyna śmierdzieć.”

„A ogólnie tak pięknie pachnie.”

Płyn nie dał rady z zapachem brudu...

Rozmowa Eweliny ze mną na temat sprzątania klatek. Był to dla nas poważny problem, bo lokatorzy oczekiwali pięknego zapachu. Chciałyśmy sprostać ich wymaganiom. Płyn naprawdę był miły dla nosa, ale tylko w butli. Po zmieszaniu z piachem na klatce, śmierdział. Pewnie gdybyśmy co chwile zmieniały wodę to efekt byłby satysfakcjonujący. Oczywiście na krótko. Wystarczyło parę przejść mieszkańców i klatka wyglądała i pachniała tak samo. Także żadna z nas nie była w stanie na takie poświęcenie. Zawsze robiłyśmy tak, że na górze była piana i brudna woda nie była widoczna dla oka lokatorów. Osobiście, tylko na dziewiątce (największa klatka) brałam dwa wiadra. Efekt był taki sam jak na poprzednich. 

O ile gorzej byłoby z jednym wiadrem? 

Na sam koniec psikałam po schodach płynem do szyb, żeby jakiś zapach jednak był.

Jakie człowiek miał priorytety w tamtym czasie!

Druga anegdota dotycząca sprzątania klatek.

„Janusz nie pije, nie pali. To taki dobry pracownik i człowiek.”

Janusz, „konserwator” terenów zielonych. W naszym żargonie „chłop z ulicy”,  pomógł mi w czymś, nie pamiętam dokładnie w czym, aczkolwiek Grażyna uznała, że mi pomógł. Pewnie zrobił to, co do niego należało. Jednak faceci byli pod jakąś specjalną ochroną. Mogli więcej, mogli mieć gorszy dzień, mogli krócej pracować, itp. zawsze można było ich wytłumaczyć. Kupiłam więc Januszowi czekoladę (facetowi 50 letniemu!) za okazaną pomoc. Przyszedł do mnie na drugi dzień z wiadomością, że dzieckiem już nie jest i wolałby dostać piwo… Pracownik roku!

Teraz się Wam pożalę.

Moim zdaniem wielką niesprawiedliwością są zarobki kobiet. Oczywiście nie wszystkich. Aczkolwiek kobiety mogą pracować za najniższą krajową. Nie jest to nic zaskakującego. Facetom bardzo rzadko ktoś ośmiela się taką kwotę proponować. Przyjęło się, że kobiety najczęściej mniej zarabiają od mężczyzn, niekiedy za równie ciężką pracę. Nie rozumiem tego. 

Ps. Spędziłam dziś wspaniały wieczór z Klaudią. Nie chciała zasnąć albo nie mogła. Nie dowiem się. Była w wyśmienitym humorze. Tuliła się do mnie i dawała buziaki, co się rzadko zdarza. Marzę o tym, żebyśmy w przyszłości były przyjaciółkami. Żebyśmy nie tylko się kochały, ale i lubiły. Lubiły swoje towarzystwo, ze sobą rozmawiać. Wiem, że muszę jej pozwolić być tym kim chce. Jednak rodzice mają to do siebie, że pragną, aby dziecko było takie czy inne, umiało to czy tamto. Myślę, że jest to spowodowane troską o swoje pociechy. Z mojej strony na pewno. Chciałabym, żeby Klaudia była otwarta, uśmiechnięta, miała swoje zdanie, nie bała się marzyć. Nie chce tu jej niczego narzucać. Po prostu uważam, że cechy te prowadzą do szczęścia w życiu. A każdy rodzic tego pragnie dla dziecka. Nie ma w tym nic złego. Brzmi jakbym sama się usprawiedliwiała. Po części pewnie tak, bo ktoś może mi zarzucić, że coś podświadomie narzucam córce. Absolutnie! Czy będzie otwarta czy nie. Dla mnie będzie najwspanialsza. Szczerze mówiąc, to nie śniłam o tak fajnym dziecku! Chociaż czy ja wiem? Już w brzuchu czułam, że będzie wyjątkowa i piękna.

10 lipca 2017

Szkoła

„Może jednak zaliczy mi ten korektor. Tam przecież było widać ślady, po których zaznaczałam.”

Moja „rozkmina” na temat sprawdzianu z przyrody. Dostaliśmy małe kartki i mieliśmy wg instrukcji rysować linie w kratkach. Np. dwie kratki na: NE (północny wschód), trzy kratki na: SW (południowy zachód) i tak dalej. Oczywiście bez tłumaczeń w nawiasie. Miał z tego wyjść królik, z tego co pamiętam. Szło mi opornie. Na koniec wszystko zmazałam korektorem i chciałam zacząć od początku. Niestety nauczycielka stwierdziła, że oddajemy kartki. Byłam przerażona. Liczyłam się z tym, że dostane tzw.pałę. Chociaż miałam nadzieję, że mój korektor zostanie potraktowany jak długopis. Musiałam się pocieszać, żeby nie zwariować. Niestety w tym przypadku, nadzieja matką głupich. Dostałam moją pierwszą jedynkę. Mega stresowałam się, jak to powiem mamie. Moja mama okazała się wspaniała i przyjęła to z uśmiechem. Nawet zażartowała, że uczeń bez jedynki, to jak żołnierz bez karabinu. Kamień spadł mi z serca.

Moi rodzice nie oczekiwali ode mnie bycia najlepszą. Później po prostu przyzwyczaili się, że przynoszę 5. Tak samo nawykli do moich 3 i 4 w Liceum (w LO postawiłam na życie towarzyskie...). Tata musiał raz zostać na rozmowie po wywiadówce, bo moja wychowawczyni martwiła się moimi ocenami z matematyki. Królowały 2 i 1. Wstyd mu było, ale nie miał pretensji. Tyle dobrego w tym, że dobrze mu się gadało z moją wychowawczynią.

Ps. Usprawiedliwienia moich nieobecności w Liceum podpisywała mi moja koleżanka. Była moim wirtualnym tatą prawie całe LO.