„Na pewno
byśmy to zauważyły?”
„A jak nie?
„
Panikowałam
już po fakcie, myśląc o tym, co mogłoby być, gdyby Klaudia, dziewczyna brata,
nie zobaczyła mnie w mojej sukni ślubnej. Z tyłu było wiązanie, my z mamą
zawsze przymierzałyśmy ją na oko, bo mama nie miała cierpliwości.
Co za ignorancja z naszej strony!
Klaudia zabrała się za to profesjonalnie. Zawiązała tył
jak trzeba i stwierdziła, że suknia jest za luźna, tył odstaje. Mama rzuciła
żartem, że mam jeszcze trochę czasu i mogę przytyć…
Krawcowa
miała dwa tygodnie na zwężenie i skrócenie sukni.
Wybrałam
pierwszą suknię, którą przymierzyłam. Właściwie odkupiłam ją przez Internet. Na
przymiarkę pojechałam z tatą. Kiedy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze
pomyślałam, że wyglądam jak księżniczka. Nie mogłam jej nie wziąć. Buty
dostałam gratis. Akurat były w rozmiarze 36. Później i tak kupiłam inne.
Wyższe. Nie chciałam być karakanem w dniu Ślubu. Suknia była prosta,
gdzieniegdzie miała koronkowe kwiaty. Była na grubych ramiączkach, na czym mi
bardzo zależało. Nie brałam pod uwagę gorsetowej góry. Dekolt miała w kształcę
litery V. Planowałam nie mieć welonu, tylko jakąś szykowną ozdobę we włosach.
Naoglądałam się „Wspaniałego stulecia” stąd ten pomysł. Welon jednak dostałam
od kuzynki, który idealnie pasował do tej sukni i przy tym zostałam. Naszyjnik
miałam okazały, kolczyki delikatne. Za wszelką cenę chciałam uniknąć kiczu i
myślę że mi się udało. Na studniówce miałam tandetny komplet, ale moda wtedy
była taka, a nie inna. Wybierając suknie i wszystkie dodatki absolutnie nie
patrzyłam na to co jest w trendach. Chciałam ubrać się jak najbardziej
klasycznie, żeby za parę lat czegoś nie żałować. Ślub był w październiku,
musiałam więc zaopatrzyć się w jakieś okrycie wierzchnie. Wybór nie był łatwy,
bo nic mi się nie podobało. Za wszelką cenę, chciałam uniknąć satynowego bolerka. W
końcu trafiłam na coś, co przykuło moją uwagę. Wyglądało to, jak taki sweterek
bez guzików, zrobiony ze śnieżnobiałego puchu, wiedziałam, że to jest to.
Kwiaty i wystrój były w kolorach bieli i delikatnego różu. Fryzura była bardzo
w moim stylu. Włosy były pofalowane i nisko upięte.
Aż się rozmarzyłam
„chwaląc” się Wam moim wyglądem w dniu Ślubu.
Zdaję sobie
sprawę, że mój wygląd nie każdemu mógł odpowiadać. Napisałam Wam jednak o
moich odczuciach, o tym jak ja się w tym czułam i sobie podobałam. To jest
najważniejsze w tym wszystkim. Czuć się samemu dobrze. Nie trzeba zadowolić
wszystkich. Zresztą to i tak by się nie udało, bo gust każdego z nas jest
zupełnie inny.
Nieraz łapię się na tym, że pomyśle „O matko! Jak ona mogła
ubrać coś takiego?”. Po chwili uświadamiam sobie, że tej osobie akurat to może
się podobać, być w jej stylu. Zresztą ona to samo może pomyśleć o mnie…
Aa i żeby nie
było, że jestem egoistką. Mój mąż także prezentował się świetnie. Nasza Klaudia
miała czerwoną sukienkę z białymi dodatkami. Wyglądała prześlicznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz