Nie cierpieliśmy z Igorem psa
pewnej Pani. Zawsze zostawiała go pod sklepem, luzem, bez smyczy. Dobierał się
do nóg! Zanim wybraliśmy się do sklepu, upewnialiśmy się czy Myszka (Myszka?
Chyba Szczur!) nie jest w pobliżu. Najgorzej było, kiedy byłeś już w środku, a
Pani od Myszki weszła za Tobą. Trzeba było zmierzyć się z gadem. Igor do tego
celu wykorzystywał trzepak. Wskakiwał na niego, a
Myszka ujadała na dole. Raz trochę czasu na nim spędził, zanim Pani Myszkowa
zrobiła zakupy.
Długo potem nie lubiłam psów. Nie rozumiałam ludzkiego
zachwytu nad nimi. Dopóki Tobi nie pojawił się na mojej drodze. Teraz lubię
nawet koty i strasznie ubolewam nad cierpieniem zwierząt. Najbardziej mi smutno, kiedy ktoś krzywdzi zwierzęta i dzieci, bo są takie bezbronne…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz