12 maja 2017

Raj dla podniebienia

Hej Asia, jadłaś już dziś coś słodkiego?”

Nie, nie chciałam się z nią podzielić... (Haha!)
Po prostu za każdym razem, kiedy do niej przychodziłam pytałam się czy coś zjadła, żeby za chwilę wymieniać jakich rarytasów zażyło dziś moje podniebienie. Chyba chciałam się pochwalić, bo nie wiem, jaki mógł być inny cel? 
Mieliśmy z Tomkiem dobrze , bo babcia z samego rano wyruszała na łowy do pobliskiego wiejskiego sklepiku. Nawet mnie zawsze udało się na coś załapać. 
Mogłam się potem chełpić bez liku. 
Ale to było głupie! 
Asia, później mi to wypomniała. Myślała, że bawię się z nią tylko dlatego, żeby pochwalić się tym, co zjadłam (Haha! Musiałam się zaśmiać). Zauważcie jaką dużą rolę odgrywało jedzenie w moim życiu?
Kiedyś zanosiłam lekcje mojej koleżance, bo była chora. Jej mama spytała się mnie czy jadłam już obiad. Powiedziałam, że tak. Gdybym wiedziała, że nie dostane drugiego obiadu, skłamałabym, że nie. W moim domu było na porządku dziennym, że trzy razy jadłam zupę. Ziemniaków i mięsa nie cierpiałam, na szczęście były tylko w niedzielę. W poniedziałek zawsze była grochowa. Musiałam wybierać plewy z grochu, bo nigdy nie był dobrze oczyszczony. Lubiłam to. 
Rano zawsze chodziłam po bułki do sklepu. Najlepsze były w niedziele, jeszcze ciepłe. Trzeba było jednak wybrać się odpowiednio wcześnie i postać trochę w kolejce, bo miały niezłe wzięcie. Bułki jadłam tylko z masłem, żeby nie zaburzyć smaku. Do teraz tak mam.
W Liceum z kolei miałam fazę na jogurty. Najlepsza była kaszka manna poranna. Szybko z nimi skończyłam, bo szło mi w "biedra". Kto by pomyślał?
Ps. Po płukance moje włosy wyglądają dużo lepiej. Za drugim razem to w ogóle będzie raj na głowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz