Z Kamilą rozmawiałyśmy kiedyś, że lepiej mieć wymagające
dzieci, bo są bardziej zaradne w dorosłym życiu.
Mówisz - masz!
Chyba coś w tym jest. Już od
małego są uparte, dążą do celu, nie poddają się łatwo.
Kiedy Klaudia zaczęła mnie bombardować kopniakami w brzuchu wiedziałam, że
będzie żywiołowa, charakterna, uparta. Naprawdę. W ogóle nie jestem zaskoczona.
Myślę też, że kiedy będę miała drugą córkę, jeśli będę miała, będzie spokojna. Haha! Skąd ja to biorę?
Wracając do „mojej Pani Przedszkolanki” stwierdziła, że nie
chciałaby w tych czasach wychowywać czy pracować z dziećmi. Internet i
telewizja robią swoje. Dzieci trudno zadowolić, szybko się nudzą. Dziecko musi
się dostosować do społeczeństwa. Mieć i znać się na gadżetach. Trudno jest
zaszczepić w dziecko ambicję. Czarny
scenariusz!
Coś w tym jednak jest. Niestety. Mam nadzieje, że moja córka
zakocha się w książkach.
Ta rozmowa dała mi jeszcze coś.
Gdy sama byłam
przedszkolanką (niektórych obraża ta nazwa, mnie nie) bardzo bałam się tego, że
jakieś dziecko powie, że było nudno w przedszkolu. Nie martwcie się, usłyszałam
to nieraz. Słyszałam także wiele razy, że jest super! Wszystkim nie
podoba się to samo. Dzieci również wyrabiają swoje preferencję. Myślę, że najkorzystniej robić wszystko najlepiej jak się potrafi
i odpuścić. Lęk przed czymś, co jest poza naszym zasięgiem nie pomaga.
Długo
nie chciałam przyznać, nawet przed samą sobą, że boję się w tej pracy najbardziej tego, że nie sprostam dziecięcym, aczkolwiek niemałym wymaganiom. Czułam się gorsza od
dziewczyn ze studiów, które były już nauczycielkami.Wydawały mi się takie kompetentne. Teraz
kiedy widzę, że dla wielu osób jest to trudna praca, oddycham z ulgą. Sądzę
też, że z takim nastawieniem będę lepszym nauczycielem w przyszłości.
Odnosi się to także do codziennego życia. Nie każdy musi nas
lubić, nie każdemu musimy się podobać. Oczywiście, fajnie by było gdyby tak
było (patrzcie, jaki piękny rym!).
Mam jeden wyjątek w tej kwestii. Uważam, że warto się starać dla swojej drugiej połowy. Ubrać coś, w czym nas lubi, nie ubierać tego, czego nie znosi. Nie mówię tu rzecz jasna o przestaniu bycia sobą, bo taki związek nie ma sensu. Chodzi mi o takie drobnostki, które mogą budować naszą relację. Osobiście lubię ubierać to, co podoba się mężowi. Lubię mu się podobać. Nie widzę w tym nic złego. Trochę zajęło mi poznanie gustu męża. Mój również uległ zmianie. Zaczęły mi się podobać błękity. Do twarzy mi w nich. Nie lubię już fioletu. Są to autentyczne zmiany, nie zmuszam się do nich. Chyba tak to już jest, że dużo rzeczy udziela się nam dzięki przebywaniu z drugą osobą. Nikogo tu do niczego nie zachęcam rzecz jasna. Pewnie są takie osoby, które absolutnie niczego by nie zmieniły dla kogoś. I bardzo dobrze! Każdy ma prawo do własnych wyborów. Chociaż jeśli ktoś ma ochotę wypróbować moje sposoby, to śmiało.
Mam jeden wyjątek w tej kwestii. Uważam, że warto się starać dla swojej drugiej połowy. Ubrać coś, w czym nas lubi, nie ubierać tego, czego nie znosi. Nie mówię tu rzecz jasna o przestaniu bycia sobą, bo taki związek nie ma sensu. Chodzi mi o takie drobnostki, które mogą budować naszą relację. Osobiście lubię ubierać to, co podoba się mężowi. Lubię mu się podobać. Nie widzę w tym nic złego. Trochę zajęło mi poznanie gustu męża. Mój również uległ zmianie. Zaczęły mi się podobać błękity. Do twarzy mi w nich. Nie lubię już fioletu. Są to autentyczne zmiany, nie zmuszam się do nich. Chyba tak to już jest, że dużo rzeczy udziela się nam dzięki przebywaniu z drugą osobą. Nikogo tu do niczego nie zachęcam rzecz jasna. Pewnie są takie osoby, które absolutnie niczego by nie zmieniły dla kogoś. I bardzo dobrze! Każdy ma prawo do własnych wyborów. Chociaż jeśli ktoś ma ochotę wypróbować moje sposoby, to śmiało.
Ps. Od dwóch dni zaniedbuje angielski… Dzisiejszy dzień był
ciężki. Klaudia spała w samochodzie, więc zostałam pozbawiona przerwy. Ostatnio
marudzi, wychodzą jej kolejne zęby. Jeśli chodzi o ząbkowanie jest złotym
dzieckiem. Trochę pomarudzi i to na tyle. Oby z kolejnymi zębami też tak było.
Jest godzina 1 w nocy. Zastanawiam się, czy odpuścić sobie
ćwiczenia. W końcu był spacer. Na zastanawianiu zawsze tracę kilka cennych
minut. W ogóle uzależniłam się od pisania do
Was. Dopiero kiedy coś "nabazgram", zaliczam dzień do udanych. Myślę, że mój "nałóg" nie należy do najgorszych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz