11 kwietnia 2017

Przygoda to zabawa zdrowa

Marzyliśmy z Igorem o przygodach. Chcieliśmy, aby przytrafiło się nam coś, jak dzieciom z filmów. Chodziliśmy po lasach i polach w poszukiwaniu przygód. 
Ktoś nam powiedział, że przekleństwa to język łaciński. Jeździliśmy więc po Kulicach rowerami przeklinając, ciesząc się, że mówimy w obcym języku. 
Teraz już wiem, że to właśnie były nasze przygody.
„Wynoś się stąd, bo jak dostaniesz to zlecisz ze schodów”
Sąsiad wybiegł ze swojego domu z wiadrem drewna. Igor o mało nie spadł ze schodów, żeby uciec przed agresywnym sąsiadem.
Ogólnie to połowę dzieciństwa spędziliśmy na mojej klatce. Z Igorem godzinami gadaliśmy na niej. Szczerze mówiąc, sąsiedzi mieli do nas dużo cierpliwości. Myślę, że teraz takie "posiadówy" nie mogłyby mieć miejsca.
Druga moją kumpelą od klatki była Justa. Jej babcia mieszkała nade mną. Bawiłyśmy się w połowie schodów, gdzie było okno. Był tam duży parapet, który służył nam za ławkę, łóżko, półkę, w zależności od potrzeb. Miałyśmy pełno koców i klamotów. Nie pamiętam sytuacji, żeby ktoś nas wyzwał za nasze zabawy. Kiedy ktoś chciał przejść ustępowałyśmy mu drogę. Za czasów naszego dzieciństwa nie zapraszało się ot tak koleżanek do domu. Przynajmniej u nas tak nie było. Zresztą żadna z nas nie miała swojego pokoju. Później Justa namówiła dziadka Olka, żeby udostępniał nam piwnice od czasu do czasu. Była tam prawdziwa kanapa, stół. Luksus. Urządzałyśmy tam często „imprezy”. Bawiłyśmy się w szkołę. Miałam taki okres, że udawałam psychiczną nauczycielkę, która każe dzieciom wstać, a jak wstaną to drze się na nich, że nikt nie kazał wstawać. 
Skąd takie pomysły?
 Nie mam pojęcia. Chociaż mogłam to brać z Telenowel, które oglądał namiętnie. Najwspanialszą Telenowelą był oczywiście? Tak jest! „Zbuntowany Anioł”. Oglądałam go z babcią. Zresztą z babcią oglądałam nawet „Modę na sukces”. Zawsze się zastanawiałyśmy która jest ładniejsza, Bruk czy Taylor? Teraz wybrałabym Bruk, ale tylko z tego względu, że Taylor poszalała z botoxem.
W Zbuntowanego  Anioła bawiliśmy się na podwórku. Igor był Ivo, dziewczyna z kręconymi włosami Milagros. Ja byłam Żmiją w czarnych lokach, które każdy musiał sobie wyobrazić z racji moich prostych blond włosów. Zdradzałam Ivo z Jego ojcem, który jak później się okazało tym ojcem nie był. Nie pamiętam jak miała na imię. Reszty obsady nie pamiętam. 
Uwielbiałam grać wredne postacie. Można w całej okazałości przedstawić swój kunszt aktorski. Takie role mają swój charakter. Marzyłam nawet, że kiedyś jak zagram w filmie, to dostanę wredną rolą. Mimo tego, że są to przeważnie role drugoplanowe. Cóż za poświęcanie!
Bawiliśmy się też w „Bar” na Polanie. Nie pamiętam kim byłam. Wiem, że Ewa była Dobrusią. Podejrzewam, że Frytką była Jola. Szalona dziewczyna. Nie wiem już na czym to polegało, ale byłam w przeciwnej drużynie niż Igor, bo zostałam przez niego opluta! Tego również nie pamiętam, ale Igor mi to kiedyś przypomniał, bo miał straszne wyrzuty sumienia, że to zrobił. Całymi dniami potrafiliśmy się w to bawić. Mieliśmy swoje pokoje zrobione z krzaków. Niestety ktoś nam zniszczył nasz „Bar”. Przyszliśmy i po pokojach ani śladu. Na tym skończyła się nasza barowa przygoda.
Klaudia zasnęła dziś o 20.30. Przeważnie jest to 22-23. Miała dziś tylko godzinną drzemkę, pewnie dlatego dała mamie wolne wieczorem. W ogóle nasza córcia, kiedy była u mnie w brzuchu była naszym Nikosiem.Gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, byliśmy pewni, że będzie chłopiec. Od zawsze marzyłam o córce, więc nie wierzyłam w to, że ją dostanę. Z natury jestem pesymistką. Pomału się to zmienia. A mąż jak to facet, był pewny, że to chłopak. Kiedy ginekolog powiedział, że to dziewczynka, byłam  prze-szczęśliwa. Mąż też, chociaż wtedy był jeszcze moim chłopakiem. Zaczął wymieniać zalety posiadania córki. Był tylko mały problem z imieniem. Mieliśmy w zapasie Olgę, gdyby to jednak nie był Nikodem. Nie zdecydowaliśmy się na Olgę, bo doszliśmy do wniosku, że to zbyt poważne imię dla małej dziewczynki. Chociaż szczerze mówiąc, gdybym miała mieć kiedyś drugą córkę, też rozważałabym to imię. Była również brana pod uwagę Kalina. Mojemu tacie się nie podobało. Kojarzyło mu się z PRL-em. Marcelina, Ada, Ewelina, Pola, Iga, Nadia, takie były opcje. Klaudii nie brałam pod uwagę. U nas w rodzinie była już jedna Klaudia. Spojrzałam jednak na imię dla córki tak, jak sama chciałabym mieć na imię i właśnie wtedy Klaudia przyszła mi do głowy i tak też zostało. Mąż nie wtrącał się do wyboru imienia. Zaakceptował Klaudię .
Po przeczytaniu „Przeminęło z wiatrem” miałam plan dać córce na imię Scarlett. Klaudia ma szczęście, że nie czytałam tej książki, kiedy byłam w ciąży. W przypływie emocji kto wie, czy bym tego nie zrobiła. Swoją drogą to najlepsza książka jaką kiedykolwiek czytałam.
Uwielbiałam nadawać imiona moim wyimaginowanym dzieciom. Co chwilę je zmieniałam, bo nie mogłam się zdecydować. Poza tym miałam same córki, bo męskie imiona mnie tak nie kręciły.
Umyłam właśnie włosy i zrobiłam peeling skóry głowy. Dodałam po prostu trochę cukru do szamponu. Gdzieś to ostatnio wyczytałam. Dzięki temu włosy mają szybciej rosnąć, bo to odblokowuje pory. Zobaczymy. 
W wakacje miałam fazę na naturalną pielęgnacje włosów. Robiłam swój szampon z mąki, sody i odżywki. Coś takiego. Z tym że musiałam potem pół kg mąki nasypać na głowę po umyciu, żeby wchłonęła sebum. Takie były tłuste! Wiedziałam, ze trzeba się uzbroić w cierpliwość, bo skóra głowy musi się przyzwyczaić. Cierpliwości starczyło mi do kilku razy. Czułam się okropnie z wagonem mąki na głowie. Niby umyte włosy, a miałam wrażenie jakbym nie myła ich z tydzień.
Klaudia uwielbia się kąpać. Choćby była nie wiem jak zmęczona, na hasło „ciapu, ciap” wręcz szaleje. Chyba musimy zaopatrzyć się w jakiś basen dla niej na lato. Uwielbia też piosenki i teledyski do nich. Niekoniecznie dziecięce. Chociaż na chwilę obecną faworytem jest „Boogie, Woogie”. Z tatą słucha dużo piosenek. Niestety ja nie jestem za pan brat z muzyką. Chyba przez to, że u mnie w domu było mało muzyki. Boys, Classic, Smerfne Hity, Ich Troje, to był nasz dorobek kasetowy. Pamiętam jak tata słuchał Mandaryny, dopóki się nie dowiedział, że śpiewa z Playbacku. Mama uwielbiała cisze, kiedy przychodziła do domu. Nawet Radio ją drażniło, więc kiedy się zepsuło nie pozwoliła tacie kupić następnego. A to dlatego, bo pracuje w ciągłym hałasie i ma go powyżej uszu. Nie ma się co dziwić. Zresztą ja sama nie cierpię jak jest za głośno. Tak mnie to drażni, że nie mogę myśleć. Pewnie zastanawiacie się jak mogłam w pracować w Przedszkolu. Sama nie wiem, po pewnym czasie się przyzwyczaiłam. 
Chociaż nie powiem, pierwszy dzień był wyzwaniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz