„Zjedz coś– nie musisz się wstydzić.”
„No powiedz coś, nie wstydź się.”
A ja wstydziłam się jeszcze bardziej.
Dorośli naprawdę sądzili, że to pomaga? Pewnie tak. Kiedyś
nie było tych wszystkich cudownych poradników. Robili i mówili to samo co im, z
pokolenia na pokolenie. Obym zapamiętała to wszystko co mnie, jako
dziecko, drażniło u dorosłych. Dla mojej
Klaudii.
Zawsze z Tomkiem wstydziliśmy się, chociażby, odezwać w
gronie dorosłych krewnych. Obcych dorosłych również. A co dopiero zjeść? To
byłby hardcore! Chociaż „nie wstydź się, zjedz ”nie było takie złe. Często na
to czekałam. Potrafiłam wtedy przełamać wstyd i ośmielałam się coś wziąć. A
tak, choćby skręcało mnie w żołądku, nie odważyłabym się. Krewni często
chwalili nas do rodziców, że mają tak grzeczne dzieci. Tata przeważnie wtedy
mówił, że jakby zawiesił kamerę u nas w domu i nas nagrał z ukrycia, to dopiero
zobaczyliby nasze prawdziwe oblicze. Bez wątpienia miał racje! Jednak
zabieranie nas gdziekolwiek chyba nigdy nie kończyło się poczuciem wstydu dla
rodziców. Takie były plusy naszej nieśmiałości.
Do tej pory tak mam, że potrzebuje czasu, żeby się przed kimś
otworzyć. Nie potrafię brylować w nowo poznanym towarzystwie.
Pamiętam jak na podwórku z kimś dłużej się nie widziałam, to
nie miałam śmiałości podejść do niego bez zaproszenia. Nie chciałam się
wpraszać i przeszkadzać. Mogłam stać cały dzień sama pod klatką, ale nie miałam
odwagi dołączyć do dzieci. Myślę, że bałam się odrzucenia. Czekałam aż ktoś po
mnie przybiegnie. Kiedy spotykałam nowych ludzi też nie umiałam pierwsza
zagaić. Podziwiałam innych, którzy byli tacy otwarci. Szczególnie mojego
przyjaciela Igora. Lubili go wszyscy, a przynajmniej większość naszej wioski.
Zazdrościłam mu też tego, że miał babcie w Malborku, która
mieszkała w byłym Zamku. Ciekawe jaki Zamek miał na myśli? Chyba nie ten
Krzyżacki? Jeździł tam na wakacje i poznał dwójkę przyjaciół. Nie pamiętam
imion. Mieli wspaniałe przygody. Kiedy opowiadał mi o tych przygodach,
wspomniał, że niedługo się tam przeprowadzi, że jego mama się już na to
zgodziła. Serce mi zamarło. Mój przyjaciel woli tych ludzi z Malborka ode mnie?
Łykałam wszystko jak pelikan żaby (powiedzenie mojej mamy). Dopiero po paru
latach przyznał się, że wymyślił tę historię.
Tak samo było z historią związaną z chłopakiem, którego
rzuciłam po jednym dniu chodzenia. Byłam w pierwszej klasie szkoły podstawowej.
Stwierdziłam, że to za wcześnie na chłopaka. Na dodatek on nie zdał do drugiej
klasy, a ja byłam jedną z lepszych uczennic. Wiem, wiem, podłe… Poza tym co
powiedziałby na to mama, tzn. na mój związek? Wysłałam więc Igora, żeby powiedział
temu chłopakowi, że go rzucam. Oczywiście, Oskar namawiał mnie, żebym się
zastanowiła i nie podejmowała pochopnie decyzji. Aczkolwiek ja przemyślałam to
przez noc i stwierdziłam, że tak trzeba. W końcu odpuścił i poszedł. Kiedy
wrócił powiedział mi, że ten chłopak płakał, że mnie bardzo kocha i go
skrzywdziłam. Chyba nawet mówił, że mój były amant płakał kilka godzin.
Podkreślam, byliśmy w pierwszej klasie!
Chyba przez dwa lata wstydziłam się koło niego przechodzić. Tak było mi głupio. Oczywiście, Oskar przyznał się później, że wymyślił tę historię, bo ten chłopak w ogóle się tym nie przejął!
Podkreślam, byliśmy w pierwszej klasie!
Chyba przez dwa lata wstydziłam się koło niego przechodzić. Tak było mi głupio. Oczywiście, Oskar przyznał się później, że wymyślił tę historię, bo ten chłopak w ogóle się tym nie przejął!
Piszę dziś do Was i mega mi zimno w nogi, chociaż jestem
przykryta kocem. Chyba ubiorę skarpety.
Ok, ubrałam.
Odkąd sięgam pamięcią, szybko marzną mi stopy. Jeszcze nigdy
w mojej „karierze” nie miałam takich butów zimą, w których byłoby mi naprawdę
ciepło. A nie, przepraszam! Były takie brązowe, z grubym kożuchem w środku.
Kojarzyły mi się z jaskiniowcami. Było mi w nich naprawdę ciepło. Jednak
to, jak się w nich prezentowałam to druga sprawa. Moja córka ma chyba ten sam
problem co ja. Zawsze jak wracam z nią ze spaceru, nie ważne czy ma buty, czy jest opatulona kocem, ma zimne
stopy. Moja ciocia też się na to uskarża. Lekarz jej powiedział, że taka już
jej natura, ma słabe krążenie. Może to jakaś
rodzinna przypadłość?
W sumie moja mama też ma problem z butami na zimę. Mają mieć
gruby kożuch w środku, solidną podeszwę, być do kolan i przy tym dobrze
wyglądać. Wysokie wymagania.
Osobiście, to ja już nawet nie szukam kozaków do kolan.
Zawsze miałam problem, żeby dopiąć się w łydce i to mnie dołowało. Autentycznie
było mi przykro. Przerzuciłam się na botki i problem z głowy. Zresztą wg mnie
noga w botkach wyglądam atrakcyjniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz