Mam pewien
limit tego, ile zdołam zrobić.
Naprawdę.
Po 8 godzinach pracy w przedszkolu i 3
godzinnym dojeździe, musiałam iść spać. Byłam tak nerwowa, że nie dawałam
rady. Pamiętam, jak w bibliotece trzeba było być cały dzień. Zdarzyło
się to parę razy, kiedy były jakieś występy. Inni jeszcze dawali radę, a ja po
prostu spałam na siedząco. Tak samo, kiedy sprzątałam. Po sprzątnięciu
mieszkania „kotów”, zajmowało mi to około 5 godzin, nie miałam siły już na nic.
Przedtem oczywiście, sprzątałam klatki, z jakieś 3 godziny. Uczyć również
wolałam się etapami. Wiedziałam, że nie dam rady opanować dużego materiału w
krótkim czasie. Potrzebuje przerw. W gimnazjum potrafiłam wstać rano i się
trochę pouczyć, zamiast ślęczeć do wieczora. Lepiej wchodziło do odświeżonego
mózgu.
Taki ze mnie był kujon!
Wracając do
moich randek, miłości, adoratorów. Zwał jak zwał. Jechałam pociągiem. Miałam
ubraną okropną beżową bluzkę. Nie dość, że beż to absolutnie nie mój kolor, to
na dodatek miała nietwarzowy kołnierzyk. Reszty stroju nie pamiętam. Bluzki
jestem pewna. Jechał tam chłopak, a ja sobie wmówiłam, że na mnie patrzy i się
mu podobam. Odszukałam go na naszej klasie i coś tam do niego napisałam.
Wymyśliłam jakąś historię, której nie pamiętam. Wiem, że długo się nad nią
głowiłam. Jakoś nazajutrz, jechaliśmy z klasą do Krakowa, więc przez tydzień
nie miałam dostępu do Internetu. Którego dnia wchodziliśmy na Dzwon Zygmunta.
Legenda z nim związana mówi, że trzeba go dotknąć i w tym momencie pomyśleć
życzenie, aby się spełniło. Moim życzeniem było oczywiście, żeby Nieznajomy z
pociągu odpisał na wiadomość. Dobry Zygmunt mnie wysłuchał. Jak tylko wróciłam,
otworzyłam Internet i oczom nie wierzyłam, że moje życzenie się spełniło. Rzecz
jasna, moja wizja tego chłopaka, to co sobie wyobrażałam w związku z nim, jaki
jest itp. znacznie odbiegała od prawdy. Do dziś, dla moich koleżanek i dla mnie
jest „Pociągowym”.
Teraz tak
sobie myślę, że praktycznie w żadnym obiekcie swoich westchnień nie byłam
zauroczona. Po prostu chciałam mieć o kim myśleć, marzyć. Wyobrażać wspólną
przyszłość. Bez potencjalnej miłości było po prostu nudno. Kiedy na horyzoncie
nie było kogoś, kto naprawdę mógł się podobać, to wyszukiwałam najlepszego
kandydata z dostępnych moim oczom i dorabiałam historię.
Miałam przebłyski odwagi, nie sądzicie?
Potrafiłam przecież pierwsza napisać do
chłopaka. Całe szczęście, że dorastałam w dobie Internetu, bo na żywo kto wie
czy byłabym tak odważna? Poza tym chodziłam jednak na te randki, z myślą, a nuż to
może być ten?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz