03 maja 2017

Wena weną, życie życiem

Każdy z nas się czymś martwi, stresuje. Pewnie jedni mniej, drudzy bardziej. 
Ja również przejmowałam się tym, że skończą mi się tematy do pisania. 
Na początku mojej przygody z "piórem" analizowałam w głowie czym chce się z Wami podzielić i zaświtała mi myśl "że może to za mało?” 
Jednak spróbowałam. 
Pomyślałam sobie, że zacznę od tego co przychodzi mi do głowy jako pierwsze, a o resztę pomartwię się później. Jak do tej pory naprawdę nie muszę się tym niepokoić. Im więcej pisze, tym więcej mam pomysłów i wspomnień. 
Często, kiedy jadę samochodem nachodzą mnie różne wspomnienia, którymi chce Was uraczyć. Niestety najczęściej, jak tylko siadam do pisania, wylatują mi z głowy i pisze o czymś zupełnie innym. Nie macie pojęcia jak mnie to wkurza! Wytężam mózg, żeby sobie przypomniał o co mi chodziło. Na próżno. Nie współpracuje ze mną. Pewnie i tak wszystkie się pojawią, tylko nie w tej kolejności, co chciałam. W ogóle zamierzałam opisać swoje życie chronologicznie. Od dzieciństwa, do momentu, w którym jestem teraz. 
Nie wyszło... 
Chciałam tak zrobić z tego względu, żeby lepiej się Wam czytało, ale mam nadzieje, że tą formą nie jesteście zawiedzeni.
Nawiasem mówiąc wymyśliłam już tytuł do mojej książki i tekst podziękowania. Oczywiście, mniej więcej, w głowie. 
A co! Jak marzyć to na całego! 
Do końca jeszcze nie potrafię sprecyzować wyglądu okładki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz