Wczoraj na zakupach, upolowałam spódniczkę za
13 zł i sukienkę za tyle samo!
Lubię kupować tanio. Nie wydam na bluzkę więcej
niż 30zł. Z butami mam ostatnio taki traf, że kupuje za około 30zł. To zasługa
mojej małej stopy, gdzie zostają ostatnie przecenione pary, rozmiar 35 albo 36
zawsze się trafi.
Ta moja niechęć do drogich rzeczy nie zawsze jest dobra, bo
często kupuje coś, co nie do końca mi się podoba. Pewnie jakbym policzyła moje
wpadki, to wychodzę na zero... Czasem wezmę coś, czego później w ogóle nie
ubiorę, a gdybym dołożyła do czegoś, co naprawdę mi się podoba, nie
zmarnowałabym pieniędzy. Jednak nie mogę się pozbyć awersji do drogich
rzeczy. Teraz i tak jest już lepiej, bo przemyśle temat czy faktycznie coś mi
się przyda.
W dodatku jeszcze do niedawna miałam tak, że głupio było mi
wyjść ze sklepu bez kupienia czegoś, tym bardziej jeśli coś długo oglądałam, a ekspedientka mi doradzała. Myślałam sobie, że jeśli tego nie wezmę to zawiodę
kobietę. To dopiero wyrzucanie pieniędzy w błoto!
Potem na różne sposoby
tłumaczyłam sobie swój zakup. W środku natomiast miałam takie poczucie porażki,
że kupiłam coś, co nie do końca mi odpowiada.
Krótko mówiąc myślałam „Ale
łajza ze mnie!”. Teraz pomaga mi myśl, że następnym razem zrobię to lepiej.
Chociaż nie przypominam sobie, żebym miała taką sytuację w ostatnim czasie.
Ps. Pamiętacie jak pisałam Wam, że zaczęłam pisać, bo chciałam
się z Wami podzielić moimi przemyśleniami? Musze jeszcze dodać, że chodziło mi
o to, że pisząc lepiej konstruuje myśli niż mówiąc. Jestem kiepskim mówcom.
Może dlatego, że mówienie jest bardziej spontanicznie, a pisząc mogę się dłużej
zastanowić, coś poprawić? Ponadto długo szukałam książki, która by mnie
naprawdę wciągnęła. Wychodziłam z biblioteki z kilkoma pozycjami, a żadnej nie
mogłam doczytać. Wpadła mi więc do głowy myśl, a może stworze coś swojego? W
stylu, który lubię?
Tak zaczęła się moja wspaniała przygoda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz