16 kwietnia 2017

Role, nie aktorskie

„Monika lubi dzieci”

„Monika lubi gotować”

Tak mnie postrzegano w domu. Zupy robiłam już w podstawówce. Babcia mnie nauczyła. Ciekawiło mnie to jako dziecko. Jednak czy aż tak lubiłam gotować? Ciasta w mojej karierze jeszcze nie upiekłam. Nie wiem skąd wzięło się to, że lubię dzieci. Może przez moje zamiłowanie do zabaw lalkami? Zresztą nie ważne czy lubiłam czy nie. Chodzi mi o to, że była to  presja.
Co się stanie, kiedy nie sprostam wymaganiom.
Analizowałam czy naprawdę to lubię? Sama nie wiem czy lubiłam czy nie. Dzisiaj gotowanie jest mi obojętne. Na pewno nie jest moją pasją. Dzieci lubię. Przeanalizowałam to (ha ha) przepraszam musiałam.
W oczach Justyny byłam wzorem do naśladowania. Uważała, że dużo ćwiczę, jem zdrowo i mam mega porządek w domu. Oczywiście ćwiczyłam, starałam się jako tako odżywiać, ale bez przesady. Mój dom też nie błyszczał. Spodobało mi się, że komuś imponuję. Starałam się więc w jej oczach taka pozostać. Minus był taki, że strasznie mnie to męczyło. Fajnie jednak było być dla kogoś wzorem. Na dłuższą metę uczciwość względem siebie jest ważniejsza. Przestałam podporządkowywać się takiemu myśleniu o mnie. 
Ps. Głupio mi było przy niej zjeść coś niezdrowego.
Często nieświadomie obsadzamy ludzi w rolach. Pewnie są tacy, którzy nie ulegają presji ze strony otoczenie. Osobiście nie należę to takich osób. Zawsze chciałam zadowolić wszystkich wkoło. Co prowadziło do tego, że sama nie wiedziałam kim jestem. Mam nadzieje, że nie macie tak jak ja. Wracając do Liceum, to cieszyłam się, że będą nowi ludzie, którzy nie wiedzą, że byłam wzorową uczennicą. Moi rodzice są pod tym względem wspaniali. Nigdy nie wymagali ode mnie, żebym byłą najlepsza. Byli dumni jak byłam rzecz jasna, ale tez nie oburzali się, kiedy przynosiłam 3 i 4.
Może przesadzam? Przecież jak bardzo trzeba się pilnować, żeby komuś nie czegoś nie narzucić. W tej sytuacji nawet komplementy mogą być kłopotliwe. Przypuśćmy, że pochwalimy kogoś za to, że jest zawsze miły. Następnym razem głupio mu będzie być niemiłym, a ma powody, nie ma humoru, miał zły dzień, itp. Może unikajmy słów "zawsze", "nigdy", "wszyscy"? 
Poza tym analizowanie wszystkiego nie jest dobre. Odziera nas ze spontaniczności. Takie umysły nie mają lekko w życiu. Zresztą jest to cecha introwertyków, którzy z reguły mają pod górkę. Pamiętam jak oburzyłam się na Kamilę, gdy powiedziała naszej koleżance ze studiów, że obie jesteśmy introwertykami. Nie chciałam być tak postrzegana. Broniłam się przed tym rękami i nogami (w myślach). Dopiero, kiedy zaakceptowałam ten fakt, przestał mi tak przeszkadzać. Zresztą mam tak ze wszystkim. Kiedy usilnie próbuje coś wyprzeć, oczywiście coś, co mi nie pasuje, nie daje mi to spokoju. Np. kiedy się czegoś wstydzę. Tak długo jak temu zaprzeczam ten wstyd się nasila, a jak powiem sobie „no trudno, wstydzę się, nic na to nie poradzę” wstyd odpuszcza. Trochę mi to zajęło, kiedy to odkryłam. Może przeczytałam to w jakimś poradniku?
W pewnym okresie miałam na nie fazę. Niektórzy twierdzą, że takie poradniki nic nie wnoszą. Jednak mi naprawdę dały do myślenia. Oczywiście tym razem „nie łykałam wszystkiego jak pelikan żaby”. Wyciągałam z nich to co mi odpowiadało i co uważałam za słuszne. Ok, przyznam się Wam, na początku wierzyłam we wszystko. Pierwszą tego typu książką była „Potęga podświadomości”. Byłam wniebowzięta. Myślałam, że w końcu odkryłam coś, dzięki czemu będę szczęśliwa. Dopiero później, z każdym kolejnym poradnikiem stawałam się mądrzejsza. Zaczęłam czytać, powiedzmy że mądrze. Nie żałuje jednak żadnego z nich. Z całego serca polecam Wam książki Reginy Brett. Nigdy nie czytałam czegoś tak pięknego, a zarazem prostego. W sumie nie wiem czy można jej książki zaliczyć do poradników. Chociaż porady ma świetne. Myślę, że nie miałaby o to pretensji.
Klaudia wstała. Pa pa!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz