22 kwietnia 2017

Jezioro "marzeń"

„Mamo, jedziemy nad jezioro?”

„Zapytaj taty.”

Tak wyglądały nasze wakacje. Mogliśmy liczyć na niedzielny wypad nad jezioro. Nie mogliśmy się tego doczekać. Modliliśmy się zawsze o dobrą pogodę na niedziele. Zazwyczaj jeździliśmy do Głuchego. Pamiętam, że zawsze byłam mega głodna po wyjściu z wody. Mama miała dla nas przygotowane bułki, które smakowały jak nigdy. Uczyliśmy się pływać z butelkami przywiązanymi do rąk i nóg. Coś musiało pójść nie tak, bo nie umiem do dziś. Tomkowi lepiej poszło. Umie pływać. 
Miałam seksowny strój jednoczęściowy w panterkę. Mama go sobie kupiła, ale coś jej nie pasowało i go odziedziczyłam. Później odkupiłam strój od kuzynki, który miał chamskie gąbeczki w staniku, które miały na celu powiększenie piersi... Kolejnym razem kupiłam strój kąpielowy w lumpeksie za 3 zł (oczywiście wygotowałam go zanim założyłam). On także miał kiepski stanik. Ten akurat zmniejszał piersi. Aktualnie nie mam stroju. Przed latem będzie trzeba coś wykombinować. Może tym razem dobiorę odpowiedni. Do 4 razy sztuka.
Uwielbiałam mieć loki. Mama zawijała moje włosy na papiloty i rano budziłam się z burzą loków. Raz zrobiła mi loki właśnie nad jezioro. Byłam taka dumna z mojej fryzury. Byłam pewna, że wszyscy myślą, że są to moje naturalne włosy. Weszłam do wody i po lokach ani śladu. 
Ależ mnie to rozczarowało!
Ps. Gdy byłam dzieckiem, myślałam, że wszystkie matki są blondynkami, a ojcowie brunetami. Córki natomiast dziedziczą urodę po mamie, a synowie po ojcach. 
Skąd ja to wzięłam? 
Przecież musiałam widywać jakieś brunetki na ulicy? Dziwne było dla mnie, że żona może mieć ciemne włosy, a jej mąż jasne. Kiedy już uporałam się z faktem, że może być inaczej uznałam blondynów za nieatrakcyjnych. Brunetki też były wg mnie brzydsze od blondynek. Teraz rzecz jasna już tak nie myślę.

1 komentarz: